Maraton w Wieluniu przywitał nas zimną i deszczową aurą. Na trasie tam gdzie nie było asfaltu było mega błoto lub baardzo rozmiękczony piach. Chyba był to najtrudniejszy maraton jaki jechałem do tej pory, który jechałem bez licznika (magnes się przekręcił i przez poroniony start lotny nie było czasu go przekręcić). Miejsce które zająłem też było poniżej moich oczekiwań ;) szczególnie patrząc na międzyczas, gdzie znajdowałem się na 58 miejscu w open. Nie ma co płakać, tylko trza szlifować formę, bo za tydzień maraton w Poznaniu :)